Ten wrześniowy dzień zaczął się dość wcześnie, ale bardzo przyjemnie. Była to sobota. Słoneczko wyglądało zza chmur na piękną Częstochowę i okolice. Właśnie tego dnia Ewa wraz z przyjaciółką Asią miała się wybrać na marsz na orientację, który był organizowany przez ich szkołę.
Zbiórka punkt ósma pod wejściem do budynku szkoły. W plecaku długopis, koszulka na mapę, dwa bilety MPK i picie – powtarzały dziewczyny w drodze na zbiórkę, by niczego nie zapomnieć. Trochę się denerwowały, bo były najmłodsze w gimnazjum . Tak rozmawiając i rozmawiając zorientowały się, że są już na miejscu. Pani odczytała listę obecności i wszyscy ruszyli na tramwaj, potem na autokar i tak po dwóch godzinach już cała grupa była na miejscu czyli... w lesie, ogromnym iglastym lesie. Wszyscy uczestnicy rajdu połączyli się w grupy i dostali karteczkę z godziną wyjścia w teren i miejscami na spisanie kodu, który trzeba było znaleźć. Było tych miejsc pięć. Ewa z Asią szły pierwsze. Dostały kompas i wyruszyły. Miały na wrócenie godzinę i czterdzieści pięć minut. Naiwne nie wiedząc, gdzie pójść postanowiły iść za dwójką chłopców z przodu – Piotrkiem i Patrykiem. Dziewczyny szybko nawiązały z nimi kontakt i zaczęły trochę rozmawiać. Wszystko było okej, oprócz jednej rzeczy. Oni też za bardzo nie wiedzieli, w którą stronę iść. Ciągle spoglądali w mapę. Potrafili powiedzieć, gdzie są, ale tabliczki z kodem jak nie było, tak nie było. Dziewczyny w końcu po jakimś czasie odłączyć się od kolegów i działać na własną rękę, ale niestety im to nie wychodziło. Spotkały po drodze dwie starsze dziewczyny i spytały się czy coś znalazły, lecz one też miały luki na kartce. Postanowiły wrócić do miejsca startu i poczekać, aż wszyscy wrócą, ale w drodze spotkały grupę ludzi, którzy mieli kody i grzecznie się spytały czy mogą spisać dwa... czy trzy... albo cztery lepiej. Grupa przeciwna dała spisać koleżankom liczby i poszła dalej, a dziewczyny nieco szczęśliwsze poszły na matę i oddały jury kartkę. Potem usiadły pod wielkim drzewem i zaczęły pić sok i zajadać się kanapkami przygotowanymi w domu.. Po krótkim czasie Ewa i Asia spotkały panią i dowiedziały się, czemu nie mogły nic znaleźć. Po prostu nie poszły... na północ. W tym momencie nastała krótka, wstydliwa trochę chwila i zorientowały się, że nie korzystały w ogóle z kompasu . Nagrody zostały rozdane zwycięskim grupom (oczywiście nie im) i wszyscy zaczęli się zbierać w drogę powrotną.
Właśnie tak zakończył się dzień rajdu na orientację. Dziewczyny postanowiły, że na przyszłość postarają się być mądrzejsze i nie będą się zdawać na innych.
Ola Suwka kl. 1c |