Pewnego dnia w wakacje Kasia czyli ja, Klaudia, Marysia i Kamil, postanowiliśmy, że wybierzemy się na tygodniowe wakacje na Karaiby. Gdy nadszedł dzień wyprawy, wszyscy byliśmy podekscytowani. Gdy dojechaliśmy na lotnisko, byliśmy w szoku. Lot został odwołany z powodów atmosferycznych. Kamil był zły, ze złości rozwalił krzesło. Byliśmy strasznie zawiedzeni. Planowaliśmy ten wyjazd od miesiąca. Gdy wracaliśmy z lotniska, spotkaliśmy pana Tadeusza, który wiedział, co się stało i zaproponował podwiezienie.
Gdy lecieliśmy, nagle poczuliśmy ostre turbulencje. Wszyscy byliśmy przestraszeni, pan Tadeusz mówił nam, że nie ma powodu do paniki, ale my mieliśmy swoje zdanie na ten temat. Po paru minutach sytuacja była nie do zniesienia i nagle pilot powiedział, że musimy wyskoczyć na spadochronie. Kamil był bardzo ucieszony a zarazem przestraszony, ponieważ było to jego największe marzenie. Ale za to ja, Marysia i Klaudia bardzo się bałyśmy. Ale wolałybyśmy skoczyć niż się rozbić. Dlatego przełamałyśmy swój lęk i skoczyłyśmy. Wylądowaliśmy na wyspie zwanej Cypr. W plecakach mieliśmy koce, więc szybko zasnęliśmy nad brzegiem morza. Rano obudziły nas mewy. Kamil wstał wcześniej, aby upolować śniadanie. Pierwsza obudziła się Marysia. W ogóle nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, z wczorajszego dnia nie pamiętaliśmy nic.
Gdy przyszedł Kamil, miał ze sobą ryby. Wszyscy byli tak głodni, że zjedliby konia z kopytami. Klaudia, ja i Marysia poszłyśmy po drewno na ogień, żeby upiec ryby, które złowił Kamil. Gdy przyszliśmy z patykami, rozpaliliśmy ogień, ogrzewając się przy nim i jedząc rybki. Klaudia postanowiła, że powinniśmy wyruszyć i poszukać drogi powrotnej. Z samego rana wyruszyliśmy w drogę. Gdy szliśmy, wszyscy zauważyli tropikalne zwierzęta. Spotkaliśmy małpy i papugi. Marysia zaczęła robić zdjęcia, wędrowaliśmy przez długi czas, aż nagle dostrzegliśmy dinozaura. Nie robiliśmy gwałtownych ruchów. Dinozaur spostrzegł nas tylko dlatego, że rozproszył go dźwięk aparatu fotograficznego. Wszyscy zaczęliśmy uciekać. A dinozaur nas gonił. Biegaliśmy i nagle wpadliśmy w wielki dół. Dinozaur nie miał jak tam wejść, był za duży. Gdy zwierzę odeszło, mieliśmy problem, nie wiedzieliśmy, jak się wydostać. Marysia miała dobry pomysł, żeby zaczepić linię o kamień. Dobrze, że Kamil był wysoki, więc zaczepił linę, ostrożnie wychodziliśmy osoba po osobie. Rozglądaliśmy się czy w pobliżu nic się nie czai. Nareszcie wyszliśmy. Marysia powiedziała, że w życiu nie zapomni tego przeżycia i wszyscy się z nią zgodziliśmy. Bardzo nam się chciało pić. Kamil zauważył, że z oddala widać strumień, więc zaczęliśmy tam biec.
Po wielu godzinach nareszcie zauważyliśmy wyjście!!! To było wielkie szczęście. Spotkaliśmy tam naszego znajomego z helikopterem, zabrał nas do domu. To była piękna i niebezpieczna przygoda.
Katarzyna Starnawska Ia |