Moja ulubiona lekcja- sprawozdanie
Moja ulubiona lekcja. To temat bardzo obszerny. Może to życie? Szkoła nie nauczy nas tego, co najważniejsze (wszyscy rodzice po przeczytaniu tego zdania przeżyliby szok swojego życia). Może muzyka, bo na niej słuchamy różnych utworów? Może historia, na której pan nam opowiada, że bardzo, BARDZO okaleczyli Mieszka II? Może plastyka, na której niektórzy rzucali się serkiem topionym? A może angielski, bo na nim rozmawiamy sobie o czołgach? O, albo taka geografia, na której rozprawiamy o częstochowskim żargonie... O! Albo religia, ale na niej właściwie o niczym nie prawimy, a ściślej mówiąc, każdy nawija o czymś innym, i powstaje z tego piękny... hałas. Tylko ksiądz bezskutecznie próbuje zagłuszyć nas trzaskaniem w stół.
Moją ulubioną lekcją jest język polski, na którym co tydzień muszę dostać pracę karną dodatkową. A taka, którą najbardziej pamiętam, która była absolutnie i bezdyskusyjnie najlepsza? Mogłabym powiedzieć, że każda taka jest na swój sposób, ale mnie podobają się lekcje, na których piszemy opowiadania twórcze. Ale co to jest 45 minut, żeby napisać opowiadanie? To jest nic. (A, właśnie, a co to jest „nic”?)
Niedawno odbyła się lekcja, na której też pisaliśmy opowiadanie twórcze „W cmentarnej kaplicy”. Odwiedził nas pewien... hmm... ziomek? Koleś? Ktoś? No w każdym razie jakiś chłopak, który genialnie ocenił moje pismo. Gdy pokazałam mu swój zeszyt, ujął to wprost niesamowicie. Tak dogłębnie to sprecyzował. Jego reakcja miała w sobie tyle ekspresji, takiej szczerości, takiej dynamiki i nie miała grama fałszu! Idealnie.
„Dżizas”
To była jego reakcja. W tym momencie jury w Mam Talent wstało i zaczęło klaskać.
Oprócz tego napisałam o duchu pewnej dziewczyny, która chciała udowodnić, że duchy istnieją. Może jak w przyszłym tygodniu dostanę za gadanie na lekcji ładnie poproszę o pracę karną dodatkową, to być może będę miała za zadanie napisać całość tej historii, chociaż wątpię.
Oby więcej takich lekcji!
Marta Jasińska, Ib |